9
Magdalena Abakanowicz | "Ucello", 2008
Estymacja:
800,000 zł - 1,200,000 zł
Sprzedane
800,000 zł
Aukcja na żywo
Rzeźba i Formy Przestrzenne
Wymiary
260 x 164 x 122 cm
Kategoria
Opis
aluminium, 260 x 164 x 122 cm, sygnowany, datowany i opisany na postumencie: 'UCELLO | MA | 08', unikat
Opłaty:
- Do kwoty wylicytowanej doliczana jest opłata aukcyjna. Stanowi ona część końcowej ceny obiektu i wynosi 20%.
- Do kwoty wylicytowanej doliczona zostanie opłata z tytułu "droit de suite". Dla ceny wylicytowanej o równowartości do 50 000 EUR stawka opłaty wynosi 5%. Opłata ustalana jest przy zastosowaniu średniego kursu euro ogłoszonego przez NBP w dniu poprzedzającym dzień aukcji.
PORTRET DWUDZIESTOKROTNY
FRAGMENT TEKSTU AUTOBIOGRAFICZNEGO
WSTĘP
Kiedy nauczyłam się posługiwać przedmiotami, kozik stał się moim nieodłączonym towarzyszem. Kora i patyki były pełne tajemnic. Potem i glina. Formowałam przedmioty o mnie tylko wiadomych znaczeniach. Pełniły one funkcje w spektaklach czy rodzajach obrzędów, które dla siebie celebrowałam. Na wsi się urodziłam i spędziłam całe dzieciństwo. Rówieśników tam do towarzystwa nie miałam. Ogromnie długie dni bez obowiązków wypełniałam sama. Były to dokładne penetracje otoczenia. Nauka o wszystkim żywym – podglądaniem, dotykaniem – odkrycia dokonywane w samotności. Czas był pojemny, obszerny. Liście wyrastały powoli, powoli zmieniały kształt i kolor. Wszystko było niezmiernie ważne. Stanowiło całość ze mną. Wieś była pełna rożnych mocy. Zjawy i niewytłumaczalne siły, miały swoje prawa i przestrzenie. Pamiętam „Południce” i „Żytnie baby”. Czy ich naprawdę nie widziałam, nie wiem. Kobiety we wsi o nich mówi. Były też takie, co umiały „zamówić” chorobę albo zadać kołtun. Moj dom odnosił się lekceważąco do tych zabobonów. One jednak istniały i stanowiły ważną część otoczenia. Wyobraźnia zabierała wszystko co nieprzeniknione i niepewne. Gromadziła tajemnice rozrastające się w światy. Jakby w przeczuciu, że tak bardzo będzie potrzebny ten zapas prawd własnych, zbudowanych bez kontroli, wskazówek i wzorców.
TAJEMNICE
To miejsce było w samym kącie mrocznego hallu, gdzie na ścianie wymalowany rycerz powoził czwórką koni. Kiedy cisza dawała bezpieczeństwo, przynosiłam tam swoje przedmioty, wybierane długo w trawach i zaroślach. One chciały tego ode mnie. Powoli nabierały życia. Powoli zaczynały do siebie mówić, do mnie mówić. Poruszały się samodzielnie. Zbliżały się do siebie, do mnie, oddalały i znowu. To trwało. Narastało. Powoli, coraz szybciej, aż rozwijało się w taniec. Byłam wewnątrz tego tańca, zabrana ruchem, zmieniającym się obrazem. Posłuszna rytmowi, zespolona z nimi. Oddana przeczuwaniu tego, co nastąpi w ożyłych kamieniach, gałęziach.
KONIECZNOŚĆ
Ciągle ta żądza posiadania wokół siebie, dotykania, gromadzenia patyków, kamieni, skorup, kory. Nosiły opowieści, z którymi musiałam obcować. Potem wycinałam kozikiem twarze. Chciałam, żeby były podobne, ale nie były. Patrzyłam jak błoto zastyga rozdeptane bosą nogą, jak się między palcami wydobywa, tłuste, miękkie. Ściskałam glinę, za posłuszną wobec mojego braku decyzji. Przy stawie koło kasztanowej alei, w żółtym dole było jej pełno. Stałam, hamując pożądanie. Nie wolno było się pobrudzić, ale przecież musiałam nabrać pełne ręce. Lepione głowy, wyschnięte pękały, rozsypywały się. Ojciec raz przywiózł z miasta plastelinę. Lepiłam twarze. Układałam jedną obok drugiej. Wszystkie były profilem. Ale to się nikomu nie podobało, przecież nie tak profil wygląda. Lepiłam dalej i wycinałam kozikiem, chociaż czasami trzeba było to wszystko wyrzucić, kiedy robiono porządek w dziecinnym pokoju. Szłam na śmietnik szukać resztek. Zaczynałam znowu. Magdalena Abakanowicz, 1978-79
Studiowała w latach 1950-54 na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Uprawiała rzeźbę. Pierwsze prace, które przyniosły jej międzynarodową sławę to monumentalne, przestrzenne gobeliny o reliefowej fakturze Abakany. Rzeźby artystki wykonane są w wielu technikach i różnych materiałach: ceramika, drewno, brąz, plastik - zarówno figuratywne, jak i niefiguratywne. Wykonała i zrealizowała wiele projektów dla miejsc publicznych i muzeów. W latach 1965-90 wykładała w poznańskiej ASP. Jest autorką erudycyjnych esejów poświęconych sztuce, mitologii, religii. W roku 1965 otrzymała nagrodę Grand Prix na Biennale Sao Paulo. Przez krytykę światową zaliczana do ścisłej czołówki artystów XX wieku.
Description:
, 2008
aluminium, 260 x 164 x 122 cm; signed, dated and described on the base: 'UCELLO | MA | 08', unique
Additional Charge Details
- In addition to the hammer price, the successful bidder agrees to pay us a buyer's premium on the hammer price of each lot sold. On all lots we charge 20 % of the hammer price.
- To this lot we apply 'artist's resale right' ('droit de suite') fee. Royalties are calculated using a sliding scale of percentages of the hammer price.
Opłaty:
- Do kwoty wylicytowanej doliczana jest opłata aukcyjna. Stanowi ona część końcowej ceny obiektu i wynosi 20%.
- Do kwoty wylicytowanej doliczona zostanie opłata z tytułu "droit de suite". Dla ceny wylicytowanej o równowartości do 50 000 EUR stawka opłaty wynosi 5%. Opłata ustalana jest przy zastosowaniu średniego kursu euro ogłoszonego przez NBP w dniu poprzedzającym dzień aukcji.
PORTRET DWUDZIESTOKROTNY
FRAGMENT TEKSTU AUTOBIOGRAFICZNEGO
WSTĘP
Kiedy nauczyłam się posługiwać przedmiotami, kozik stał się moim nieodłączonym towarzyszem. Kora i patyki były pełne tajemnic. Potem i glina. Formowałam przedmioty o mnie tylko wiadomych znaczeniach. Pełniły one funkcje w spektaklach czy rodzajach obrzędów, które dla siebie celebrowałam. Na wsi się urodziłam i spędziłam całe dzieciństwo. Rówieśników tam do towarzystwa nie miałam. Ogromnie długie dni bez obowiązków wypełniałam sama. Były to dokładne penetracje otoczenia. Nauka o wszystkim żywym – podglądaniem, dotykaniem – odkrycia dokonywane w samotności. Czas był pojemny, obszerny. Liście wyrastały powoli, powoli zmieniały kształt i kolor. Wszystko było niezmiernie ważne. Stanowiło całość ze mną. Wieś była pełna rożnych mocy. Zjawy i niewytłumaczalne siły, miały swoje prawa i przestrzenie. Pamiętam „Południce” i „Żytnie baby”. Czy ich naprawdę nie widziałam, nie wiem. Kobiety we wsi o nich mówi. Były też takie, co umiały „zamówić” chorobę albo zadać kołtun. Moj dom odnosił się lekceważąco do tych zabobonów. One jednak istniały i stanowiły ważną część otoczenia. Wyobraźnia zabierała wszystko co nieprzeniknione i niepewne. Gromadziła tajemnice rozrastające się w światy. Jakby w przeczuciu, że tak bardzo będzie potrzebny ten zapas prawd własnych, zbudowanych bez kontroli, wskazówek i wzorców.
TAJEMNICE
To miejsce było w samym kącie mrocznego hallu, gdzie na ścianie wymalowany rycerz powoził czwórką koni. Kiedy cisza dawała bezpieczeństwo, przynosiłam tam swoje przedmioty, wybierane długo w trawach i zaroślach. One chciały tego ode mnie. Powoli nabierały życia. Powoli zaczynały do siebie mówić, do mnie mówić. Poruszały się samodzielnie. Zbliżały się do siebie, do mnie, oddalały i znowu. To trwało. Narastało. Powoli, coraz szybciej, aż rozwijało się w taniec. Byłam wewnątrz tego tańca, zabrana ruchem, zmieniającym się obrazem. Posłuszna rytmowi, zespolona z nimi. Oddana przeczuwaniu tego, co nastąpi w ożyłych kamieniach, gałęziach.
KONIECZNOŚĆ
Ciągle ta żądza posiadania wokół siebie, dotykania, gromadzenia patyków, kamieni, skorup, kory. Nosiły opowieści, z którymi musiałam obcować. Potem wycinałam kozikiem twarze. Chciałam, żeby były podobne, ale nie były. Patrzyłam jak błoto zastyga rozdeptane bosą nogą, jak się między palcami wydobywa, tłuste, miękkie. Ściskałam glinę, za posłuszną wobec mojego braku decyzji. Przy stawie koło kasztanowej alei, w żółtym dole było jej pełno. Stałam, hamując pożądanie. Nie wolno było się pobrudzić, ale przecież musiałam nabrać pełne ręce. Lepione głowy, wyschnięte pękały, rozsypywały się. Ojciec raz przywiózł z miasta plastelinę. Lepiłam twarze. Układałam jedną obok drugiej. Wszystkie były profilem. Ale to się nikomu nie podobało, przecież nie tak profil wygląda. Lepiłam dalej i wycinałam kozikiem, chociaż czasami trzeba było to wszystko wyrzucić, kiedy robiono porządek w dziecinnym pokoju. Szłam na śmietnik szukać resztek. Zaczynałam znowu. Magdalena Abakanowicz, 1978-79
Studiowała w latach 1950-54 na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Uprawiała rzeźbę. Pierwsze prace, które przyniosły jej międzynarodową sławę to monumentalne, przestrzenne gobeliny o reliefowej fakturze Abakany. Rzeźby artystki wykonane są w wielu technikach i różnych materiałach: ceramika, drewno, brąz, plastik - zarówno figuratywne, jak i niefiguratywne. Wykonała i zrealizowała wiele projektów dla miejsc publicznych i muzeów. W latach 1965-90 wykładała w poznańskiej ASP. Jest autorką erudycyjnych esejów poświęconych sztuce, mitologii, religii. W roku 1965 otrzymała nagrodę Grand Prix na Biennale Sao Paulo. Przez krytykę światową zaliczana do ścisłej czołówki artystów XX wieku.
Description:
, 2008
aluminium, 260 x 164 x 122 cm; signed, dated and described on the base: 'UCELLO | MA | 08', unique
Additional Charge Details
- In addition to the hammer price, the successful bidder agrees to pay us a buyer's premium on the hammer price of each lot sold. On all lots we charge 20 % of the hammer price.
- To this lot we apply 'artist's resale right' ('droit de suite') fee. Royalties are calculated using a sliding scale of percentages of the hammer price.
Technika
aluminium
Sygnatura
sygnowany, datowany i opisany na postumencie: 'UCELLO | MA | 08'
Proweniencja
kolekcja prywatna, Polska