3
Jan Stanisławski | "Pejzaż z zatoką" (Zakole Dniepru), około 1903
Estymacja:
55,000 zł - 80,000 zł
Sprzedane
50,000 zł
Aukcja na żywo
Sztuka Dawna. XIX wiek, Modernizm, Międzywojnie
Artysta
Jan Stanisławski (1860 - 1907)
Wymiary
16 x 22 cm
Kategoria
Opis
olej/karton naklejony na tekturę, 16 x 22 cm, sygnowany l.d.: 'JAN STANISŁAWSKI',
Opłaty:
- Do kwoty wylicytowanej doliczana jest opłata aukcyjna. Stanowi ona część końcowej ceny obiektu i wynosi 20%.
Twórczość Jana Stanisławskiego rozgrywa się w kilku miejscach, do których chętnie wracał. Ten subtelny i wrażliwy pejzażysta na swoich niewielkich obrazach przedstawiał jednak zawsze ten sam świat, z którego, szybkimi pociągnięciami pędzla, zawsze umiał wyłuskać piękno. Po co więc jeździć na Ukrainę, skoro świat zawsze „mówi tym samym językiem”?
Było kilka miejsc na mapie Europy, które zaprowadziły artystę z powrotem na Ukrainę: sama Ukraina, miejsce jego narodzin z pociągającym przyszłego malarza pejzażem, Warszawa Gersona i w końcu Paryż Chełmońskiego i impresjonistów. Dynamika powrotu, którą można by porównać do tego, co wydarzyło się w życiu Józefa Chełmońskiego była inna. Chełmoński przyjechał do Paryża po życiową stabilizację i „przywiózł Ukrainę” ze sobą, żeby pokazać ją Francuzom. Wrócił potem w swoje strony, bo wyczerpała się pewna formuła – świat na jego obrazach wyblakł, a sztuka stawała się już nieraz zestawem formuł, niezasilanych kontaktem z rodzimą przyrodą. Stanisławski nie potrzebował Paryża w ten stabilizacyjny sposób. Przyjechał do tego wielkiego i ruchliwego miasta, żeby dowiedzieć się (upewnić?) jak patrzeć na miejsca, które są przepastne i statyczne. Ale wcześniej były studia matematyczne, najpierw na Uniwersytecie Warszawskim, a następnie w Petersburgu, w Instytucie Technologicznym. Gdyby nie nęcąca bliskość Ermitażu, to profesorskie dziecko (ojciec wykładał na uniwersytecie w Charkowie), kontynuowałoby zapewne naukową rodzinną tradycję (Mieczysław Sterling pisał o tej sytuacji w ten sposób: „(…) tutaj Ermitaż okazał się tak niebezpiecznym współzawodnikiem Instytutu, że młody uczony porzucił raz na zawsze naukę i całkowicie oddał się sztuce”, Mieczysław Sterling, Jan Stanisławski, Warszawa 1926, s. 6).
Stanisławski odbył teraz studia, najpierw w Warszawie. Tu, jak się zdaje, dobrze trafił, bo do Wojciecha Gersona, pierwszego polskiego malarza, w którym rodzimy pejzaż znalazł istotny artystycznie rezonans. Stanisław Witkiewicz pisał o stosunku nauczyciela do swoich uczniów, że zaszczepiał w nich cześć i zamiłowanie natury. Niewątpliwie podziałało to na Stanisławskiego, który odbył swoje Wanderjahre w Krakowie (1883), a potem w Paryżu. O ile nad Wisłą nie znalazł wiele dla siebie (pejzaż jeszcze tam nie okrzepł tam jako gatunek artystyczny), o tyle Paryż (1885) dał mu w tym względzie bardzo dużo. Był tam starszy o 11 lat, inny uczeń Gersona – Józef Chełmoński. Była tam też pracownia portrecisty Carolusa Durana, do której wracał przez kilka kolejnych, wiosennych sezonów. Jak pisał Mieczysław Sterling, paradoksalnie to właśnie Józef Chełmoński przez swoje podejście do natury, pchnął młodszego kolegę w stronę impresjonizmu. Stało się tak dlatego, że Chełmoński „szukał życia natury w jej własnych tajemnicach, a nie w sztuce ożywiania jej własnymi sposobami” (tamże, s. 8). Realizował to inaczej niż impresjoniści, jednak mógł był rozumieć ich usiłowania. „Stanisławski, podlegając pędowi idei młodych malarzy i chętnie posłuszny wpływom i słowom Chełmońskiego, zbliżył się od razu do impresjonistów. Na wystawie roku 1886 widział niezawodnie jasne, rozpylone w barwnej atmosferze pejzaże Claude Moneta, pointilizowane już, niby drżącemi dotykami barwnych plam malowane, ogrody i pola Pissarra, słoneczne drogi Sisley’a, a może i z płaszczyzn barwnych budowane wielkie, rozłożyste pejzaże Cézanne’a. Te obrazy pokazały mu słońce w obrazie i otworzyły drogę do wydobycia światła w pejzażu. Wykazały mu one tę prostą prawdę, że on, człowiek zachwytu i rzewnego serca, może oddać swoje uczucia przez światło, barwy, kształty, a nie przez jakąś smutną opowieść, czy buńczuczną przygodę, i więcej – że treścią obrazu jest kompozycja walorów malarskich, a nie temat literacki. Ta nowa wiedza podniecała go i kazała zagłębiać się w dyskusjach o sztuce i jej zagadnieniach. Z radością przysłuchiwał się dysputom o realizmie w sztuce, o prawie przeniknięcia jej – jako władczyni całego życia – do wszystkich tego życia zakątków; i o tem, że nie masz rzeczy zbyt nędznej na to, by niegodna była sztuki” (tamże, s. 8-9). Po takiej szkole Stanisławski gotów był wrócić do siebie i patrzeć na swoją ziemię, oczami wyuczonymi przez obcych.
Stanisławski często odwiedzał Ukrainę, tam w Kijowie mieszkała jego matka. Zachowało się wiele obrazów ukraińskich, a większość z nich powstała w latach 1902 i 1903. Prezentowany obraz, rzadki dzięki swojemu nietypowemu ujęciu, jest podobny do przechowywanego w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie „Płotu nad rzeką” (1903 lub 1904). Znajdujemy tu tą samą dyspozycję barwną, na którą składają się pasy kobaltu, wpadającego w fiolet oraz chropawe, grubo kładzione biele.
Ukończył studia matematyczne na Uniwersytecie Warszawskim oraz w Instytucie Technologicznym w Petersburgu. Malarstwa początkowo uczył się w Klasie Rysunkowej Wojciecha Gersona w Warszawie, następnie w latach 1884-85 w Paryżu u Carolusa – Durana (właściwie Charles Émile Auguste Durand). Odbył wiele podróży artystycznych m. in. do Włoch, Hiszpanii, Austrii i Czech. W 1895 roku przebywał w Berlinie i współpracował z Wojciechem Kossakiem przy realizacji panoramy „Przejście przez Berezynę”. W 1897 zamieszkał w Krakowie, gdzie wykładał malarstwo krajobrazowe w Szkole Sztuk Pięknych. Jako pedagog w pracowni pejzażowej wprowadził metodę studiów plenerowych, która dała początek rozwojowi tego gatunku malarstwa w sztuce polskiej na początku XX stulecia. Był współzałożycielem Towarzystwa Artystów Polskich „Sztuka”. Malował przede wszystkim małe, nastrojowe, syntetyczne pejzaże budowane za pomocą szerokich pociągnięć pędzla.
Description:
"Landscape with a bay" (Dnieper's curve), circa 1903
oil/carton labelled on cardboard, 16 x 22 cm; signed lower left: 'JAN STANISLAWSKI',
Additional Charge Details
- In addition to the hammer price, the successful bidder agrees to pay us a buyer's premium on the hammer price of each lot sold. On all lots we charge 20 % of the hammer price.
Opłaty:
- Do kwoty wylicytowanej doliczana jest opłata aukcyjna. Stanowi ona część końcowej ceny obiektu i wynosi 20%.
Twórczość Jana Stanisławskiego rozgrywa się w kilku miejscach, do których chętnie wracał. Ten subtelny i wrażliwy pejzażysta na swoich niewielkich obrazach przedstawiał jednak zawsze ten sam świat, z którego, szybkimi pociągnięciami pędzla, zawsze umiał wyłuskać piękno. Po co więc jeździć na Ukrainę, skoro świat zawsze „mówi tym samym językiem”?
Było kilka miejsc na mapie Europy, które zaprowadziły artystę z powrotem na Ukrainę: sama Ukraina, miejsce jego narodzin z pociągającym przyszłego malarza pejzażem, Warszawa Gersona i w końcu Paryż Chełmońskiego i impresjonistów. Dynamika powrotu, którą można by porównać do tego, co wydarzyło się w życiu Józefa Chełmońskiego była inna. Chełmoński przyjechał do Paryża po życiową stabilizację i „przywiózł Ukrainę” ze sobą, żeby pokazać ją Francuzom. Wrócił potem w swoje strony, bo wyczerpała się pewna formuła – świat na jego obrazach wyblakł, a sztuka stawała się już nieraz zestawem formuł, niezasilanych kontaktem z rodzimą przyrodą. Stanisławski nie potrzebował Paryża w ten stabilizacyjny sposób. Przyjechał do tego wielkiego i ruchliwego miasta, żeby dowiedzieć się (upewnić?) jak patrzeć na miejsca, które są przepastne i statyczne. Ale wcześniej były studia matematyczne, najpierw na Uniwersytecie Warszawskim, a następnie w Petersburgu, w Instytucie Technologicznym. Gdyby nie nęcąca bliskość Ermitażu, to profesorskie dziecko (ojciec wykładał na uniwersytecie w Charkowie), kontynuowałoby zapewne naukową rodzinną tradycję (Mieczysław Sterling pisał o tej sytuacji w ten sposób: „(…) tutaj Ermitaż okazał się tak niebezpiecznym współzawodnikiem Instytutu, że młody uczony porzucił raz na zawsze naukę i całkowicie oddał się sztuce”, Mieczysław Sterling, Jan Stanisławski, Warszawa 1926, s. 6).
Stanisławski odbył teraz studia, najpierw w Warszawie. Tu, jak się zdaje, dobrze trafił, bo do Wojciecha Gersona, pierwszego polskiego malarza, w którym rodzimy pejzaż znalazł istotny artystycznie rezonans. Stanisław Witkiewicz pisał o stosunku nauczyciela do swoich uczniów, że zaszczepiał w nich cześć i zamiłowanie natury. Niewątpliwie podziałało to na Stanisławskiego, który odbył swoje Wanderjahre w Krakowie (1883), a potem w Paryżu. O ile nad Wisłą nie znalazł wiele dla siebie (pejzaż jeszcze tam nie okrzepł tam jako gatunek artystyczny), o tyle Paryż (1885) dał mu w tym względzie bardzo dużo. Był tam starszy o 11 lat, inny uczeń Gersona – Józef Chełmoński. Była tam też pracownia portrecisty Carolusa Durana, do której wracał przez kilka kolejnych, wiosennych sezonów. Jak pisał Mieczysław Sterling, paradoksalnie to właśnie Józef Chełmoński przez swoje podejście do natury, pchnął młodszego kolegę w stronę impresjonizmu. Stało się tak dlatego, że Chełmoński „szukał życia natury w jej własnych tajemnicach, a nie w sztuce ożywiania jej własnymi sposobami” (tamże, s. 8). Realizował to inaczej niż impresjoniści, jednak mógł był rozumieć ich usiłowania. „Stanisławski, podlegając pędowi idei młodych malarzy i chętnie posłuszny wpływom i słowom Chełmońskiego, zbliżył się od razu do impresjonistów. Na wystawie roku 1886 widział niezawodnie jasne, rozpylone w barwnej atmosferze pejzaże Claude Moneta, pointilizowane już, niby drżącemi dotykami barwnych plam malowane, ogrody i pola Pissarra, słoneczne drogi Sisley’a, a może i z płaszczyzn barwnych budowane wielkie, rozłożyste pejzaże Cézanne’a. Te obrazy pokazały mu słońce w obrazie i otworzyły drogę do wydobycia światła w pejzażu. Wykazały mu one tę prostą prawdę, że on, człowiek zachwytu i rzewnego serca, może oddać swoje uczucia przez światło, barwy, kształty, a nie przez jakąś smutną opowieść, czy buńczuczną przygodę, i więcej – że treścią obrazu jest kompozycja walorów malarskich, a nie temat literacki. Ta nowa wiedza podniecała go i kazała zagłębiać się w dyskusjach o sztuce i jej zagadnieniach. Z radością przysłuchiwał się dysputom o realizmie w sztuce, o prawie przeniknięcia jej – jako władczyni całego życia – do wszystkich tego życia zakątków; i o tem, że nie masz rzeczy zbyt nędznej na to, by niegodna była sztuki” (tamże, s. 8-9). Po takiej szkole Stanisławski gotów był wrócić do siebie i patrzeć na swoją ziemię, oczami wyuczonymi przez obcych.
Stanisławski często odwiedzał Ukrainę, tam w Kijowie mieszkała jego matka. Zachowało się wiele obrazów ukraińskich, a większość z nich powstała w latach 1902 i 1903. Prezentowany obraz, rzadki dzięki swojemu nietypowemu ujęciu, jest podobny do przechowywanego w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie „Płotu nad rzeką” (1903 lub 1904). Znajdujemy tu tą samą dyspozycję barwną, na którą składają się pasy kobaltu, wpadającego w fiolet oraz chropawe, grubo kładzione biele.
Ukończył studia matematyczne na Uniwersytecie Warszawskim oraz w Instytucie Technologicznym w Petersburgu. Malarstwa początkowo uczył się w Klasie Rysunkowej Wojciecha Gersona w Warszawie, następnie w latach 1884-85 w Paryżu u Carolusa – Durana (właściwie Charles Émile Auguste Durand). Odbył wiele podróży artystycznych m. in. do Włoch, Hiszpanii, Austrii i Czech. W 1895 roku przebywał w Berlinie i współpracował z Wojciechem Kossakiem przy realizacji panoramy „Przejście przez Berezynę”. W 1897 zamieszkał w Krakowie, gdzie wykładał malarstwo krajobrazowe w Szkole Sztuk Pięknych. Jako pedagog w pracowni pejzażowej wprowadził metodę studiów plenerowych, która dała początek rozwojowi tego gatunku malarstwa w sztuce polskiej na początku XX stulecia. Był współzałożycielem Towarzystwa Artystów Polskich „Sztuka”. Malował przede wszystkim małe, nastrojowe, syntetyczne pejzaże budowane za pomocą szerokich pociągnięć pędzla.
Description:
"Landscape with a bay" (Dnieper's curve), circa 1903
oil/carton labelled on cardboard, 16 x 22 cm; signed lower left: 'JAN STANISLAWSKI',
Additional Charge Details
- In addition to the hammer price, the successful bidder agrees to pay us a buyer's premium on the hammer price of each lot sold. On all lots we charge 20 % of the hammer price.
Technika
olej/karton naklejony na tekturę
Proweniencja
dom aukcyjny Ostoya, Warszawa, marzec 2001; kolekcja prywatna, Warszawa